KRUCHA JAK LÓD - Jodi Picoult

 

Kiedy oczekujesz narodzin dziecka, pragniesz tylko jednego – aby maleństwo przyszło na świat zdrowe.

A teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że Twoje dziecko rodzi się z wadą genetyczną.

Co wtedy?

 

Charlotte i Sean O’Keefe właśnie tego doświadczyli. Ich druga córeczka urodziła się z nieuleczalną chorobą i nagle życie rodziny zostało wywrócone do góry nogami. Rodzicom przyszło zmierzyć się nie tylko z nieprzespanymi nocami, ale także ze współczującymi spojrzeniami ludzi oraz z rosnącymi zobowiązaniami finansowymi. Ciągle powracało pytanie: „Co by było, gdyby…?”

 

Co by było, gdyby dziewczynka urodziła się zdrowa?

Co by było, gdyby o jej chorobie wiedzieli już podczas trwania ciąży?

Co by było, gdyby Charlotte nie zaszła w ciążę?

 

    Pewnie czułbyś się załamany, dowiadując się, że Twoje dziecko jest chore, ale wyobraź sobie, że Mała jest niesamowicie uroczą i bystrą dziewczynką. Tak… Taka właśnie jest Willow. Od rówieśników odróżnia ją jedna, choć szczególna cecha – Osteogenesis Imperfecta (wrodzona łamliwość kości). Przez nią poza zasięgiem dziewczynki pozostaje wiele przyjemności, takich jak: jazda na łyżwach, piżama party czy niektóre zwyczajne czynności dnia codziennego. Niegroźnie wyglądający upadek, nawet kichnięcie, może skończyć się kolejnym złamaniem, założeniem gipsu czy nawet operacją, a każdemu z tych następstw zawsze towarzyszy potworny ból i cierpienie. Niestety, medycyna jest bezsilna wobec choroby.

 

fot. Sylwia Pisarczyk

 

Rodzice Willow zmagają się z problemami finansowymi, będącymi skutkiem tego, iż rehabilitacja dziewczynki, a także niektóre leki, nie są objęte refundacją. Kiedy pojawia się propozycja pomocy, oboje zaczynają walkę. Na początku ze swoimi myślami i uczuciami.

 

Czy wytoczenie lekarzowi procesu o tzw. „niedobre urodzenie” to właściwa droga?

 

Przecież ciążę prowadziła najlepsza przyjaciółka Charlotte - Piper.

 

Co więc wybrać w tej sytuacji – lepsze życie dla córki czy dalszą przyjaźń?

 

Idąc dalej… Jeśli rodzice Willow zdecydują się na proces, to Charlotte musiałaby przyznać się do bolesnej prawdy – wiedząc o chorobie nienarodzonego dziecka, poddałaby się aborcji.

 

Czy odważy się na taki krok i jak wiele jest w stanie poświęcić dla własnego dziecka?

Jak Charlotte i Sean poradzą sobie z tą trudną dla całej rodziny sytuacją?

Czy ich starsza, zdrowa córka – Amelia - ucierpi i czy odnajdzie się w tej całej sytuacji?

Jakie drastyczne próby podejmie, by zwrócić na siebie uwagę rodziców?

Czy w tym całym zamieszaniu jej rodzice będą potrafili dostrzec drugą z córek i zapewnić jej odpowiednie warunki, by nie czuła się odrzucona, poszkodowana, niekochana?

 

Czy Ty, Drogi Czytelniku, potrafisz postawić siebie na miejscu Charlotte lub Seana? 
Jakie decyzje byś podjął? 
Co byłoby dla Ciebie priorytetem? 
Poszedłbyś za głosem serca czy rozumu?
 

Ta książka to kartki wypełnione emocjami. To dramat, który pokrywa się z rzeczywistością bycia rodzicem ciężko chorego dziecka. Autorka świetnie ukazuje osobiste przeżycia bohaterów – nie tylko rodziców oraz siostry, ale także lekarki oraz pani adwokat, które są zaangażowane w proces. Każdy z rozdziałów to osobny wątek ukazujący bohatera nie tylko w obecnej sytuacji, ale także jako osobę rozpatrującą swoją przeszłość.

Historia opisana w książce jest niesamowicie wstrząsająca, ale równocześnie wciągająca. Chociaż nie… Ona nie wciąga… Ona angażuje! Od czubka głowy, po koniuszki palców u stóp. Czytając ją, czułam, że bohaterom, a szczególnie rodzicom, jest bardzo ciężko. Dodatkowo Autorka przytoczyła także problemy i aspekty, o których w ogóle bym nie pomyślała. 

 

Bo tak naprawdę każdy z nas pragnie tylko jednego: wiedzieć, że jest dla kogoś ważny.

Że bez niego czyjeś życie byłoby uboższe.

 

Jako wielka fanka Jodi Picoult (posiadam w kolekcji wszystkie Jej książki) śmiało mogę stwierdzić, że kolejna powieść, jaka wyszła spod pióra tej Autorki, również mnie nie zawiodła. „Kruchą jak lód” czyta się szybko – wręcz zachłannie – i trudno zauważyć, gdy mija te 600 stron.

 A na końcu… szok i niedowierzanie. Zachłyśnięcie łzami... Ironiczny śmiech po pierwszym szoku... Wbicie w fotel i długie myślenie o tym, dlaczego zakończenie musiało być akurat takie…

 

Dlaczego Autorka tak potraktowała główną bohaterkę? 

 

Ale przecież to cała Jodi – nieprzewidywalna, zaskakująca. Jednym słowem… Mistrzyni! Uwielbiam Ją za to, że w każdej ze swoich książek poświęca sporo miejsca opisom głównego problemu – tutaj skupiła się na paskudnej chorobie małego dziecka. Autorka zaznajomiła się z tematem, bo nie podaje tylko suchych faktów, ale przedstawia szczegółowe opisy choroby, obrazuje konsekwencje, jakie mogą mieć nieprzemyślane zachowania, a także przytacza sytuacje, jakich powinni unikać rodzice Willow, by ta nie doznała kolejnego złamania.

 

 



Ta powieść to twardy orzech do zgryzienia, ponieważ historia w niej zawarta jest szalenie kontrowersyjna, szokująca i niezwykle boleśnie trafia w serce czytelnika, a jednocześnie pobudza do odważnych refleksji na temat aborcji czy życia w rodzinie dysfunkcyjnej. To typowy „wyciskacz łez”, przy którym warto zaopatrzyć się w pudełko chusteczek (a nawet dwa!). To książka, po której trudno wrócić do rzeczywistości, jaka nas otacza. Mieszane uczucia oraz ciągłe rozterki - po czyjej stronie jesteśmy – stają się nieodłącznymi elementami lektury.

 

Zachęcam do przeczytania książki nie tylko fanów Jodi Picoult, ale także tych, którzy lubią historie naszpikowane emocjami. Mogę śmiało powiedzieć, że Jodi stanęła na wysokości zadania i napisała kolejną niesamowitą książkę! Jestem przekonana, że ta historia poruszy niejedno serce...

 

 

fot. Sylwia Pisarczyk

 

    Fabuła: 10/10

    Lekkość pióra: 10/10

    Emocje: 10/10

 

PS. Dodatkowym atutem książki są przepisy kulinarne - głównie słodkości, którymi zajadała się mała Willow :-)

 

Komentarze

Popularne posty